4461.

Rozdział 1


-          Czy już coś pan dla siebie wybrał? – Azgor zogniskował w umyśle pytanie nim zdążyła wypowiedzieć je jego rozmówczyni.
-          Nie, nie jestem jeszcze zdecydowany – skłamał i poczuł lekki dreszczyk emocji. Widział doskonale, że przebyty trening dawał mu ogromne możliwości. Ale czy pozwalał oszukać globalny system bezpieczeństwa?
Pracownica biura podroży zdawała się tylko na to czekać.
-          Nasza oferta jest nad wyraz szeroka. Mamy placówki w każdym zakątku galaktyki, co daje w sumie 4460 planet, na których może pan spędzić swój wymarzony urlop. Proszę pozwolić, że opowiem o kilku najpopularniejszych, dla których wskaźnik powrotu przekracza 95%. Arkogar – nasz numer jeden. Niewielki układ potrójny klasy B2 z dwunastoma planetami. Słynie ze wspaniałych wschodów wszystkich trzech gwiazd jednocześnie, podobno...
-          Przepraszam że przerywam, ale mój czas jest mocno ograniczony. Proszę zasugerować mi coś nietypowego, ekscentrycznego, miejsce którego na pewno nie zapomnę. Takie, którym mógłbym się chwalić po powrocie.
-          Skoro tak, to znakomicie ułatwia.... – zaczęła, ale przerwała nagle i spojrzała na swoją konsole. - Chwileczkę. Muszę coś sprawdzić.
Na te słowa Azgor maksymalnie skoncentrował umysł mając nadzieję, że wszystko co mu przekazano jest prawdą. – „Zaraz się okaże, czy jestem kłamcą” – zabrzmiało złowieszczo w chronionym obszarze jego świadomości. 
-          Przepraszam, miałam odczyt że pan kłamie. Ale już się wszystko wyjaśniło. Mamy nowy sprzęt – usprawiedliwiała się -  który nie miał wgranych wzorców trzeciego poziomu. Ale już w porządku. A więc... Coś nietypowego, tak? – spytała operatorka konsoli transforamcyjnej ciesząc się, że to nie na nią skierowane są zabezpieczenia. - Niech pomyśle... Może w takim razie Ziemia – powiedziała to, co wcześniej czy później musiał usłyszeć jej klient.
-          Ziemia? – pytanie Azgora zabrzmiał zaskakująco przekonywująco.
-          Pewnie pan nawet o niej nie słyszał. Podróżowano się tam dawniej, ale teraz... nie wzbudza już takiego zainteresowania. Dlatego nie ma jej w naszym katalogu. Moim zdaniem to bardzo atrakcyjne miejsce – kłamała jak z nut.
-          Proszę powiedzieć coś więcej, o tej... Ziemi.
-          Układ planetarny z jedną, centralną gwiazdą. Życie oparta na wzorcu 1214. Ogromna różnorodność form życia, ale tylko jeden gatunek ze świadomością. Cywilizacja wczesna, proto dwa, choć całkiem szybko się rozwija. Nazywają siebie ludźmi, a swoją gwiazdę Słońcem. Mają tak skomplikowany system społeczny, a właściwie nie jeden ale wiele, że tak naprawdę niczego nie da się przewidzieć. Dlatego podróżują tam teraz tylko naukowcy i ekscentrycy, których najbardziej podnieca niepewność. Poza tym tam naprawdę jest bardzo ładnie, proszę tylko spojrzeć – powiedziała uruchamiając prezentację.
Momentalnie wyrosła przed nimi ogromna kula i rozświetliła się milardami punkcików prezentując trójwymiarowe obrazy jakie można ujrzeć na Ziemi. Azgor zobaczył dziesiątki najprzeróżniejszych miejsc, począwszy od szczytów Himalajów, poprzez doliny Szkocji na szczątkowej faunie głębin Rowu Mariańskiego kończąc. Prezentacja nie zawierała niczego, co mogłoby zniechęcać klienta. Czyli tego wszystkiego co powodowało, że nawet ekscentryczni podróżnicy wybierali się tam najwyżej raz. Nie było wiec ani dymiących kominów Zagłębia Ruhry, ani ogromnych hałd śmieci towarzyszących każdemu z większych miast, ani slumsów. Nie było na niech widać także ludzi.  Kiedy kula wizyjna znikła Azgor zapytał:
-          A co z tą cywilizacją, z... ludźmi, tak się chyba nazywają? – spytał jakby słyszał o nich po raz pierwszy. - Nie było niczego w prezentacji.
-          I nie mogło być – usłyszał wyuczoną formułką. - Nie da się umieścić w tak krótkim materiale niczego sensownego o gatunku panującym. Jak już wspomniałem ich organizacja jest bardzo skomplikowana, a zachowania nieprzewidywalne. Ale proszę, mamy tu kolejną prezentację – powiedziała i nacisnęła coś w zasięgu kończyny centralnej.
Teraz kula wizyjna była już o wiele mniejsza, tylko nieznacznie przekraczała gabaryty mieszkańca Ziemi. Pojawiające się obrazy pracownica biura podróży uzupełniała komentarzem:
-          Człowiek, prezentowany tutaj w swojej naturalnej wielkości, nazywa siebie także homo sapiens, co znaczy człowiek rozumy. Ale proszę się nie sugerować tą nazwą. Ich pojęcie inteligencji nie jest zbieżne z naszym. Przeciętna długość życia to mniej więcej 20 veków. Dwie płcie, trzy podstawowe kolory skóry, dziesiątki statusów społecznych, ponad setka języków, tysiące miejsc zamieszkania. Ich sposób rozmnażania praktycznie zapewnia niepowtarzalność osobniczą, co przekłada się na ogromną różnorodność form aktywności. Nawet sobie pan nie wyobraża, co oni robią w wolnych od pracy chwilach – powiedziała. – Czasami mój cyboton rezonował jak oglądałam relacje z rejestratorów powracających klientów. Niech panu wystarczy jak powiem, że oni nie mając technologii zapewniającej nieśmiertelność robią takie rzeczy... że przyczyniają się czy wręcz prowokują własne unicestwienie. Ale proszę się nie obawiać, choć śmierć nosiciela jest dla nas nieprzyjemna, to w żadne sposób nam nie zagraża. No chyba - tu rozłożyła na boki swoje parzyste kończyny górne - że stracimy z panem kontakt, a dodatkowo zniszczy pan swój transputor. No... wtedy to rzeczywiście mogłoby być źle. Ale w historii naszego biura, która liczy sobie już ponad pięć milionów veków, to się jeszcze nie zdarzyło. Wiec nie ma powodów by zakładać w ogóle taką możliwość za realna.
-          A proszę mi powiedzieć, czy zdarzyło się by któryś z Atogorian nie wrócił stamtąd – zadał nietypowe jak na turystę pytanie.
Na te słowa pracownica biura poruszyła energicznie całym swym korpusem i nie odpowiadała przez dłuższą chwile. Wydawało się że popadła w letarg. Ale tak oczywiście nie było. Łączyła się w tym czasie z jednostką centralną biura bo potrzebowała instrukcji, co do reakcji na zaistniałą sytuacje. Po chwili mogła już udzielić zdawkowych informacji.
-          Znane są tylko dwa takie przypadki. Ale nie mam dokładnych danych. Bez wątpliwości natomiast mogę powiedzieć, że nie były to nieszczęśliwe wypadki.
-          Jeśli nie wypadki, to co takiego?
-          Świadome działanie -  nie ma innej możliwości.
-          Chce pani powiedzieć że woleli tam zostać niż wrócić? Nonsens!
-          Brzmi jak niedorzeczność, ale taka musi być prawda. Bo o ile transputor, choć niezwykle trudno, można zniszczyć, to wyłączenie biolokalizatora musi być świadomym działaniem.
-          Czy to znaczy że oni mogą tam cały czas być? – zadał najgłupsze z możliwych pytań.
-          Mogą. Jak i w każdym innym zakątku galaktyki także. Byli naukowcami,  umysłami czwartego poziomu.
Po tym stwierdzeniu w pomieszczeniu zapanowała absolutna cisza. Wymagała tego sytuacja. Azgor musiał udać zaskoczenie, tak jak zrobiłby przeciętny klient na takie wiadomości o niewytłumaczalnym zachowaniu przedstawicieli własnego gatunku. Po wystarczająco długiej pauzie zakomunikował:
-          Dobrze, niech będzie Ziemia. Chcę właśnie tam spędzić urlop.
-          Znakomicie – odpowiedziała urzędniczka. – Wielovekowa praktyka podpowiadała jej, że klient był już urobiony i że bez względu na cenę jaką poda, będzie chciał polecieć na Ziemię. Wcale nie czuła się z źle z faktem, że naciągnie klienta na podróż w najmniej atrakcyjne miejsce, za maksymalną opłatę. Już dawno wytłumaczyła sobie, że obywatele z umysłami poziomów kierowniczych stoją w hierarchii społecznej tak wysoko, że stać ich na wszystko. Nie to co ona, jedynka.
-          - W takim razie czas teraz na wybranie dla pana powłoki.
-          Ile mam możliwości? – spytał Azgor obserwując zmieniające się co chwila sylwetki ludzi uwięzionych w srebrzystej kuli.
-          W naszym banku zarejestrowanych jest aktualnie 158520021 osobników. Na całej planecie jest ich sporo więcej, ale wybraliśmy tylko te, które są w miarę zdrowe zdrowe. Przypominam, że symbioza cybotou z systemem nerwowym Ziemian spowoduje, że będzie pan odczuwał to samo co oni,  także i ból. Tak wiec radzę uważać, bo urazy mechaniczne mogą być bardzo nieprzyjemne. Za to prokreacja... dostarcza podobno nadspodziewanie przyjemnych doznań. 
-          Zmartwiła mnie pani tą ilością. To chyba najliczniejsza cywilizacja w galaktyce. Nie mam czasu analizować powłok. Muszę się zdać na panią.
-          Zgadza się, są wyjątkowo liczni. Mnożą się zupełnie bez sensu. No dobrze, spróbuję panu coś podpowiedzieć. Ale przy takiej liczbie potencjalnych nosicieli, muszę jednak spytać o preferencje.
-          Mówiła pani o dwóch płciach, czym się różnią?
-          Różnice fizyczne są nieznaczne i związane są ze sposobem rozmnażania. Zewnętrznie ograniczają się praktycznie do kilku szczegółów anatomicznych. Za to różnice społeczne są bardzo wyraźne. Z naszych ankiet wynika, że lepiej być przedstawicielem alfa czyli mężczyzną, bo tak ich tam właśnie nazywają.
-          Ale może mnie pani umieścić na szczycie hierarchii społecznej, prawda?
-          Oczywiście,  na pewno znajdzie się kilka takich egzemplarzy.
-          No, nie wiem. – odpowiedział Azgor oszukując po raz kolejny skanery emocji atagoriańskiego systemu bezpieczeństwa. 
-          To może wykupi pan wariant multipowłoki? Jest co prawda dużo droższy, ale daje sposobność zmiany ciała w trakcie pobytu.
-          Naprawdę? Nic o tym nie słyszałem.
-          To nowość. Będzie miał pan możliwość maksymalnie czterokrotnej zmiany powłoki. Jedynym ograniczeniem jest minimalny czas do zmiany, który wynosi ćwierć venu. Tak więc jak tylko się panu coś tam nie spodoba, to wydaje pan polecenie i... zaraz jest zupełnie kimś innym.
-          Ale to chyba nie znaczy, że będę czekał na transfer tak długo, prawda?
-          Oczywiście że nie. Transputor zadziała natychmiast, pod warunkiem wszakże że zdoła się na ładować, co potrwa, jak już powiedziałam, ćwierć venu. To jak, decyduje się pan?
-          Tak. Koszty nie grają roli. To mój pierwszy urlop od 10 veków.
-          Doskonale! Jakie więc powłoki pan preferuje. A może zdaj się pan na przypadek. Wielu klientów tak robi. To dostarcza dodatkowych wrażeń.
-          A czy mógłbym dwie powłoki wybrać, a trzy żeby mi przydzielono losowo.
-          Naturalnie. To jakie dwie ma pan na myśli?
-          Poproszę jako czwartą, ciało młodej kobiety. Niech będzie bardzo wysoko w hierarchii społecznej.
-          A jaką hierarchię ma pan na myśli?
-          No... władzy oczywiście. A jakże inaczej?
-          Społecznej, prawda? Na Ziemi jest tyle hierarchii że pogubić się można. Czyli... jakiś ród panujący albo odpowiednik naszego mogistera, tak?
-          Jakby się dało...
-          Dla naszych klientów wszystko – usłyszał dewizę biura Wszystkie Gwiazdy Galaktyki.
-          A piąta, ostatnia powłoka?
-          Mężczyzna, wszystko średnie, za wyjątkiem inteligencji. Niech to będzie ktoś mądry.
-          A jaką mądrość ma pan na myśli. Według standardów miejscowych czy atagoriańskich?
-          A nie dało by się jednocześnie według obu?
-          Zaraz sprawdzimy. Musimy tylko uściślić poziom inteligencji.
-          Niech to będzie górne pięć procent.
-          Chwileczkę, popatrzmy – powiedziała urzędniczka i znów zajęła się swoją konsolą. – Tak, jest dokładnie 8 osobników o takich parametrach. Którego pan sobie życzy?
-          Może tego najbliższego umysłowi Atagoriana?
-          To numer 56110017, całkiem młody egzemplarz. Aż dziwne, że nie jest nikim znaczącym w swoim świecie. Doskonale – skwitowała wybór klienta pierwszopoziomowa Atagorianka. - W takim razie bardzo proszę o potwierdzenie, że zapoznał się pan z regulaminem i że zobowiązuje się pan do jego przestrzegania. I poproszę o pana odcisk.
Azgor nie zdejmując oczywiście mentalnych zabezpieczeń cybotonu, nacisnął okrągła płytkę na konsoli i wypowiedział w myślach punkty galaktycznego regulaminu. I chociaż nigdy nie wątpił w ich słuszność, to zdawał sobie sprawę, że tym razem nie będzie mógł pozostać im wierny. Nie było innego wyjścia. Przyszłość jego świata była zagrożona, a tylko on mógł oddalić to niebezpieczeństwo. 
Kiedy zielone światełko zamigotało na konsoli potwierdzając tym samym że wszelkie formalności zostały załatwione, a opłata za usługę przyjęta, pracownica biura podróży zwróciła się do jednego ze swoich najlepszych klientów.
-          Zapraszam więc do kabiny. Transferujemy w pana bezpośrednie sąsiedztwo transputor oraz przewodnik po planecie. Znajdzie pan tam wiele użytecznych informacji. Ponieważ nie wolno nam ingerować w inne cywilizacje, będą one zakamuflowane jako ziemiańskie przedmioty użytkowe. Transputer jako moneta, a  przewodnik przybierze formę kartki papieru. Co oznaczają te słowa dowie się pan już za chwile. A wiec... życzymy udanego transferu. I niezapomnianych wrażeń na Ziemi.
-          Dziękuję. Na pewno nie zapomnę tej wyprawy – odpowiedział Azgor tym razem zgodnie z prawdą.
Kiedy wchodził do kabiny przywołał w umyśle wspomnienia wydarzeń, których następstwem była wizyta w największym biurze podróży Atagora. Mógł odtworzyć każdą chwile z ostatniego posiedzenia Rady i spotkane w gabinecie kancera. A także późniejszą wizytę w centrum informacyjnym, gdzie przestudiował wszystko co było wiadomo na temat homo sapiens. Równie dobrze pamiętał wypowiedziane ponad sto veków temu słowa najlepszego przyjaciela, które tak jak nigdy wcześniej okazały się nieprawdą: „Znajdę tylko Kastagora i... wracamy. Nawet nie zauważysz, że mnie nie było”.


Srebrzystość ścian kabiny transformacyjnej była ostatnią rzeczą jaką Azgor zapamiętał ze swojej rodzinnej planety nim stał się Ziemianinem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz