Rozdział 1
-
Czy
już coś pan dla siebie wybrał? – Azgor zogniskował w umyśle pytanie nim zdążyła
wypowiedzieć je jego rozmówczyni.
-
Nie,
nie jestem jeszcze zdecydowany – skłamał i poczuł lekki dreszczyk emocji.
Widział doskonale, że przebyty trening dawał mu ogromne możliwości. Ale czy
pozwalał oszukać globalny system bezpieczeństwa?
Pracownica biura podroży zdawała się
tylko na to czekać.
-
Nasza
oferta jest nad wyraz szeroka. Mamy placówki w każdym zakątku galaktyki, co
daje w sumie 4460 planet, na których może pan spędzić swój wymarzony urlop.
Proszę pozwolić, że opowiem o kilku najpopularniejszych, dla których wskaźnik
powrotu przekracza 95%. Arkogar – nasz numer jeden. Niewielki układ potrójny
klasy B2 z dwunastoma planetami. Słynie ze wspaniałych wschodów wszystkich
trzech gwiazd jednocześnie, podobno...
-
Przepraszam
że przerywam, ale mój czas jest mocno ograniczony. Proszę zasugerować mi coś
nietypowego, ekscentrycznego, miejsce którego na pewno nie zapomnę. Takie,
którym mógłbym się chwalić po powrocie.
-
Skoro
tak, to znakomicie ułatwia.... – zaczęła, ale przerwała nagle i spojrzała na
swoją konsole. - Chwileczkę. Muszę coś sprawdzić.
Na te słowa Azgor maksymalnie
skoncentrował umysł mając nadzieję, że wszystko co mu przekazano jest prawdą. –
„Zaraz się okaże, czy jestem kłamcą” – zabrzmiało złowieszczo w chronionym
obszarze jego świadomości.
-
Przepraszam,
miałam odczyt że pan kłamie. Ale już się wszystko wyjaśniło. Mamy nowy sprzęt –
usprawiedliwiała się - który nie miał
wgranych wzorców trzeciego poziomu. Ale już w porządku. A więc... Coś
nietypowego, tak? – spytała operatorka konsoli transforamcyjnej ciesząc się, że
to nie na nią skierowane są zabezpieczenia. - Niech pomyśle... Może w takim
razie Ziemia – powiedziała to, co wcześniej czy później musiał usłyszeć jej
klient.
-
Ziemia?
– pytanie Azgora zabrzmiał zaskakująco przekonywująco.
-
Pewnie
pan nawet o niej nie słyszał. Podróżowano się tam dawniej, ale teraz... nie
wzbudza już takiego zainteresowania. Dlatego nie ma jej w naszym katalogu. Moim
zdaniem to bardzo atrakcyjne miejsce – kłamała jak z nut.
-
Proszę
powiedzieć coś więcej, o tej... Ziemi.
-
Układ
planetarny z jedną, centralną gwiazdą. Życie oparta na wzorcu 1214. Ogromna
różnorodność form życia, ale tylko jeden gatunek ze świadomością. Cywilizacja
wczesna, proto dwa, choć całkiem szybko się rozwija. Nazywają siebie ludźmi, a
swoją gwiazdę Słońcem. Mają tak skomplikowany system społeczny, a właściwie nie
jeden ale wiele, że tak naprawdę niczego nie da się przewidzieć. Dlatego podróżują
tam teraz tylko naukowcy i ekscentrycy, których najbardziej podnieca
niepewność. Poza tym tam naprawdę jest bardzo ładnie, proszę tylko spojrzeć –
powiedziała uruchamiając prezentację.
Momentalnie wyrosła przed nimi
ogromna kula i rozświetliła się milardami punkcików prezentując trójwymiarowe
obrazy jakie można ujrzeć na Ziemi. Azgor zobaczył dziesiątki
najprzeróżniejszych miejsc, począwszy od szczytów Himalajów, poprzez doliny
Szkocji na szczątkowej faunie głębin Rowu Mariańskiego kończąc. Prezentacja nie
zawierała niczego, co mogłoby zniechęcać klienta. Czyli tego wszystkiego co
powodowało, że nawet ekscentryczni podróżnicy wybierali się tam najwyżej raz.
Nie było wiec ani dymiących kominów Zagłębia Ruhry, ani ogromnych hałd śmieci
towarzyszących każdemu z większych miast, ani slumsów. Nie było na niech widać
także ludzi. Kiedy kula wizyjna znikła
Azgor zapytał:
-
A co z
tą cywilizacją, z... ludźmi, tak się chyba nazywają? – spytał jakby słyszał o
nich po raz pierwszy. - Nie było niczego w prezentacji.
-
I nie
mogło być – usłyszał wyuczoną formułką. - Nie da się umieścić w tak krótkim
materiale niczego sensownego o gatunku panującym. Jak już wspomniałem ich
organizacja jest bardzo skomplikowana, a zachowania nieprzewidywalne. Ale
proszę, mamy tu kolejną prezentację – powiedziała i nacisnęła coś w zasięgu
kończyny centralnej.
Teraz kula wizyjna była już o wiele
mniejsza, tylko nieznacznie przekraczała gabaryty mieszkańca Ziemi. Pojawiające
się obrazy pracownica biura podróży uzupełniała komentarzem:
-
Człowiek,
prezentowany tutaj w swojej naturalnej wielkości, nazywa siebie także homo
sapiens, co znaczy człowiek rozumy. Ale proszę się nie sugerować tą nazwą. Ich
pojęcie inteligencji nie jest zbieżne z naszym. Przeciętna długość życia to
mniej więcej 20 veków. Dwie płcie, trzy podstawowe kolory skóry, dziesiątki
statusów społecznych, ponad setka języków, tysiące miejsc zamieszkania. Ich
sposób rozmnażania praktycznie zapewnia niepowtarzalność osobniczą, co
przekłada się na ogromną różnorodność form aktywności. Nawet sobie pan nie
wyobraża, co oni robią w wolnych od pracy chwilach – powiedziała. – Czasami mój
cyboton rezonował jak oglądałam relacje z rejestratorów powracających klientów.
Niech panu wystarczy jak powiem, że oni nie mając technologii zapewniającej
nieśmiertelność robią takie rzeczy... że przyczyniają się czy wręcz prowokują
własne unicestwienie. Ale proszę się nie obawiać, choć śmierć nosiciela jest
dla nas nieprzyjemna, to w żadne sposób nam nie zagraża. No chyba - tu
rozłożyła na boki swoje parzyste kończyny górne - że stracimy z panem kontakt,
a dodatkowo zniszczy pan swój transputor. No... wtedy to rzeczywiście mogłoby
być źle. Ale w historii naszego biura, która liczy sobie już ponad pięć
milionów veków, to się jeszcze nie zdarzyło. Wiec nie ma powodów by zakładać w
ogóle taką możliwość za realna.
-
A
proszę mi powiedzieć, czy zdarzyło się by któryś z Atogorian nie wrócił stamtąd
– zadał nietypowe jak na turystę pytanie.
Na te słowa pracownica biura poruszyła energicznie całym
swym korpusem i nie odpowiadała przez dłuższą chwile. Wydawało się że popadła w
letarg. Ale tak oczywiście nie było. Łączyła się w tym czasie z jednostką
centralną biura bo potrzebowała instrukcji, co do reakcji na zaistniałą
sytuacje. Po chwili mogła już udzielić zdawkowych informacji.
-
Znane
są tylko dwa takie przypadki. Ale nie mam dokładnych danych. Bez wątpliwości
natomiast mogę powiedzieć, że nie były to nieszczęśliwe wypadki.
-
Jeśli
nie wypadki, to co takiego?
-
Świadome
działanie - nie ma innej możliwości.
-
Chce
pani powiedzieć że woleli tam zostać niż wrócić? Nonsens!
-
Brzmi
jak niedorzeczność, ale taka musi być prawda. Bo o ile transputor, choć
niezwykle trudno, można zniszczyć, to wyłączenie biolokalizatora musi być
świadomym działaniem.
-
Czy to
znaczy że oni mogą tam cały czas być? – zadał najgłupsze z możliwych pytań.
-
Mogą.
Jak i w każdym innym zakątku galaktyki także. Byli naukowcami, umysłami czwartego poziomu.
Po tym stwierdzeniu w pomieszczeniu zapanowała absolutna
cisza. Wymagała tego sytuacja. Azgor musiał udać zaskoczenie, tak jak zrobiłby
przeciętny klient na takie wiadomości o niewytłumaczalnym zachowaniu
przedstawicieli własnego gatunku. Po wystarczająco długiej pauzie
zakomunikował:
-
Dobrze,
niech będzie Ziemia. Chcę właśnie tam spędzić urlop.
-
Znakomicie
– odpowiedziała urzędniczka. – Wielovekowa praktyka podpowiadała jej, że klient
był już urobiony i że bez względu na cenę jaką poda, będzie chciał polecieć na
Ziemię. Wcale nie czuła się z źle z faktem, że naciągnie klienta na podróż w najmniej
atrakcyjne miejsce, za maksymalną opłatę. Już dawno wytłumaczyła sobie, że
obywatele z umysłami poziomów kierowniczych stoją w hierarchii społecznej tak
wysoko, że stać ich na wszystko. Nie to co ona, jedynka.
-
- W
takim razie czas teraz na wybranie dla pana powłoki.
-
Ile
mam możliwości? – spytał Azgor obserwując zmieniające się co chwila sylwetki
ludzi uwięzionych w srebrzystej kuli.
-
W
naszym banku zarejestrowanych jest aktualnie 158520021 osobników. Na całej
planecie jest ich sporo więcej, ale wybraliśmy tylko te, które są w miarę
zdrowe zdrowe. Przypominam, że symbioza cybotou z systemem nerwowym Ziemian
spowoduje, że będzie pan odczuwał to samo co oni, także i ból. Tak wiec radzę uważać, bo urazy mechaniczne mogą być
bardzo nieprzyjemne. Za to prokreacja... dostarcza podobno nadspodziewanie
przyjemnych doznań.
-
Zmartwiła
mnie pani tą ilością. To chyba najliczniejsza cywilizacja w galaktyce. Nie mam
czasu analizować powłok. Muszę się zdać na panią.
-
Zgadza
się, są wyjątkowo liczni. Mnożą się zupełnie bez sensu. No dobrze, spróbuję
panu coś podpowiedzieć. Ale przy takiej liczbie potencjalnych nosicieli, muszę
jednak spytać o preferencje.
-
Mówiła
pani o dwóch płciach, czym się różnią?
-
Różnice
fizyczne są nieznaczne i związane są ze sposobem rozmnażania. Zewnętrznie
ograniczają się praktycznie do kilku szczegółów anatomicznych. Za to różnice
społeczne są bardzo wyraźne. Z naszych ankiet wynika, że lepiej być
przedstawicielem alfa czyli mężczyzną, bo tak ich tam właśnie nazywają.
-
Ale może
mnie pani umieścić na szczycie hierarchii społecznej, prawda?
-
Oczywiście, na pewno znajdzie się kilka takich
egzemplarzy.
-
No,
nie wiem. – odpowiedział Azgor oszukując po raz kolejny skanery emocji
atagoriańskiego systemu bezpieczeństwa.
-
To może
wykupi pan wariant multipowłoki? Jest co prawda dużo droższy, ale daje
sposobność zmiany ciała w trakcie pobytu.
-
Naprawdę?
Nic o tym nie słyszałem.
-
To
nowość. Będzie miał pan możliwość maksymalnie czterokrotnej zmiany powłoki.
Jedynym ograniczeniem jest minimalny czas do zmiany, który wynosi ćwierć venu.
Tak więc jak tylko się panu coś tam nie spodoba, to wydaje pan polecenie i...
zaraz jest zupełnie kimś innym.
-
Ale to
chyba nie znaczy, że będę czekał na transfer tak długo, prawda?
-
Oczywiście
że nie. Transputor zadziała natychmiast, pod warunkiem wszakże że zdoła się na
ładować, co potrwa, jak już powiedziałam, ćwierć venu. To jak, decyduje się
pan?
-
Tak.
Koszty nie grają roli. To mój pierwszy urlop od 10 veków.
-
Doskonale!
Jakie więc powłoki pan preferuje. A może zdaj się pan na przypadek. Wielu
klientów tak robi. To dostarcza dodatkowych wrażeń.
-
A czy
mógłbym dwie powłoki wybrać, a trzy żeby mi przydzielono losowo.
-
Naturalnie.
To jakie dwie ma pan na myśli?
-
Poproszę
jako czwartą, ciało młodej kobiety. Niech będzie bardzo wysoko w hierarchii
społecznej.
-
A jaką
hierarchię ma pan na myśli?
-
No...
władzy oczywiście. A jakże inaczej?
-
Społecznej,
prawda? Na Ziemi jest tyle hierarchii że pogubić się można. Czyli... jakiś ród
panujący albo odpowiednik naszego mogistera, tak?
-
Jakby
się dało...
-
Dla
naszych klientów wszystko – usłyszał dewizę biura Wszystkie Gwiazdy Galaktyki.
-
A
piąta, ostatnia powłoka?
-
Mężczyzna,
wszystko średnie, za wyjątkiem inteligencji. Niech to będzie ktoś mądry.
-
A jaką
mądrość ma pan na myśli. Według standardów miejscowych czy atagoriańskich?
-
A nie
dało by się jednocześnie według obu?
-
Zaraz
sprawdzimy. Musimy tylko uściślić poziom inteligencji.
-
Niech
to będzie górne pięć procent.
-
Chwileczkę,
popatrzmy – powiedziała urzędniczka i znów zajęła się swoją konsolą. – Tak,
jest dokładnie 8 osobników o takich parametrach. Którego pan sobie życzy?
-
Może
tego najbliższego umysłowi Atagoriana?
-
To
numer 56110017, całkiem młody egzemplarz. Aż dziwne, że nie jest nikim
znaczącym w swoim świecie. Doskonale – skwitowała wybór klienta
pierwszopoziomowa Atagorianka. - W takim razie bardzo proszę o potwierdzenie,
że zapoznał się pan z regulaminem i że zobowiązuje się pan do jego
przestrzegania. I poproszę o pana odcisk.
Azgor
nie zdejmując oczywiście mentalnych zabezpieczeń cybotonu, nacisnął okrągła
płytkę na konsoli i wypowiedział w myślach punkty galaktycznego regulaminu. I
chociaż nigdy nie wątpił w ich słuszność, to zdawał sobie sprawę, że tym razem
nie będzie mógł pozostać im wierny. Nie było innego wyjścia. Przyszłość jego
świata była zagrożona, a tylko on mógł oddalić to niebezpieczeństwo.
Kiedy zielone światełko zamigotało na konsoli
potwierdzając tym samym że wszelkie formalności zostały załatwione, a opłata za
usługę przyjęta, pracownica biura podróży zwróciła się do jednego ze swoich
najlepszych klientów.
-
Zapraszam
więc do kabiny. Transferujemy w pana bezpośrednie sąsiedztwo transputor oraz
przewodnik po planecie. Znajdzie pan tam wiele użytecznych informacji. Ponieważ
nie wolno nam ingerować w inne cywilizacje, będą one zakamuflowane jako
ziemiańskie przedmioty użytkowe. Transputer jako moneta, a przewodnik przybierze formę kartki papieru.
Co oznaczają te słowa dowie się pan już za chwile. A wiec... życzymy udanego
transferu. I niezapomnianych wrażeń na Ziemi.
-
Dziękuję.
Na pewno nie zapomnę tej wyprawy – odpowiedział Azgor tym razem zgodnie z
prawdą.
Kiedy wchodził do kabiny przywołał w umyśle wspomnienia
wydarzeń, których następstwem była wizyta w największym biurze podróży Atagora.
Mógł odtworzyć każdą chwile z ostatniego posiedzenia Rady i spotkane w
gabinecie kancera. A także późniejszą wizytę w centrum informacyjnym, gdzie
przestudiował wszystko co było wiadomo na temat homo sapiens. Równie dobrze
pamiętał wypowiedziane ponad sto veków temu słowa najlepszego przyjaciela,
które tak jak nigdy wcześniej okazały się nieprawdą: „Znajdę tylko Kastagora
i... wracamy. Nawet nie zauważysz, że mnie nie było”.
Srebrzystość ścian kabiny transformacyjnej była ostatnią
rzeczą jaką Azgor zapamiętał ze swojej rodzinnej planety nim stał się
Ziemianinem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz