Opowieść młynarza (bajka)

Opowieść młynarza


Daleko hen za wielkim miastem, gdzie krzyżują się polne dróżki, stoi stara wieś. Jest przy niej niewysoka góra, a przy górze znalazło swoje miejsce niewielkie jeziorko. Na jego środku usadowiła się malutka wysepka, na którą wiedzie wąski, skrzypiący, drewniany mostek. Prowadzi on wprost do ukrytego w trzcinach posążka Matki Boskiej, który ktoś postawił nocą. Na tym mostku, codziennie o godzinie 9.30 zasiada stary młynarz, który przysiada na chwilkę odpoczynku wracając z porannej modlitwy na wyspie. Jeśli spotkacie kiedyś tego staruszka, poproście aby opowiedział wam pewną historię. Wiele osób traktuje ją jak bajkę, ale mądrzy ludzie powiadają, że jak w każdej bajce i w tej opowieści musi być źdźbło prawdy.
Będziecie mogli wtedy usłyszeć, że...

Dawno, dawno temu... eee nie! To wcale nie było aż tak dawno. A powiem nawet, że
całkiem niedawno. Zacznę więc od początku. Całkiem niedawno temu, może rok... może dwa...może pięć... a może pięćdziesiąt pięć, był sobie miś. Nie był on ani duży, ani mały. Ani mądry, ani głupi. Był całkiem zwyczajnym miśkiem. Takim, jakich tysiące, a może nawet miliony na świecie.
Miś żył sobie powolutku u boku swojej pani, która kilka lat wcześniej zwróciła na niego uwagę, zabrała do dużego domu i pozwoliła się kochać. Bo miś, jak niczego innego na świecie, pragnął mieć kogoś do kochanie. I miał – złotowłosą panią.

Pewnego razu, nieopodal jeziorka, kiedy miś usiadł na pniu zwalonej piorunem wierzby aby chwilę odpocząć, zobaczył leżący w trawie telefon.
- Widocznie ktoś go zgubił – pomyślał. I kiedy sięgał po niego kosmatą łapą... telefon nagle zadzwonił!
- Słucham - powiedział grzecznie miś do słuchawki wciskając wcześniej mały guziczek.
- Kim jesteś? - spytał Głos.
- Jestem niedźwiadkiem – odpowiedział.
- A czy jesteś szczęśliwym niedźwiadkiem? – usłyszał.
Miś już miał odpowiedzieć "tak", ale nagle kichnął. „Hm...” - zastanowił się. „Czy ja jestem aby szczęśliwy? A cóż to właściwie jest, to szczęście?” – zapytał na głos sam siebie. „Kiedyś chyba wiedziałem, ale... zapomniałem”.
- Nie wiem – odpowiedział.
- Nie wiesz? - zdziwił się Głos.
- Nie, nie wiem.
- To może kogoś zapytaj? - poradził Głos.
- Nie mam kogo. Nikogo tu nie ma.
- To może spytaj mnie?
- Dobrze – odpowiedział i zaraz zapytał – Czy ja jestem szczęśliwy misiem?
- Nie wiem, misiu. Jeszcze nie wiem. Żeby odpowiedzieć na to pytanie musiałabym Cię lepiej poznać.
- Dobrze – zgodził się miś. - Poznaj mnie, bardzo proszę.
- W takim razie przyjdź tu jutro o tej samej porze. Wtedy znów zadzwonię i porozmawiamy. Bo teraz musze się już pożegnać. Pa misiu.
- Do jutra! - odpowiedział miś i po chwili usłyszał w słuchawce tylko przeciągłe biiiiii.

Miś położył telefon w miejscu, z którego go podniósł i poszedł opowiedzieć o swojej przygodzie złotowłosej pani. Gdy jego pani ją usłyszała bardzo się rozgniewała.
 - Ten głos jest zły! - powiedziała. Zadaje niemądre pytania. Mąci ci w główce. Przecież jesteś szczęśliwym misiem, prawda? – bardziej stwierdziła, niż spytała. - A skoro tak, to nie musisz tam jutro iść. I nie pójdziesz!
Miś z początku chciał posłuchać swojej pani, ale coś mu mówiło, że jednak powinien się sprzeciwić - i po raz pierwszy w życiu postąpić inaczej niż chciała jego pani.
- Pójdę tam, dobrze? – spytał na koniec prosząc o zgodę.
- Dobrze, jeśli tak chcesz, to idź – odpowiedział po długim namyśle złotowłosa pani.

Miś zadowolony położył się spać wdzięczny swoje pani, że pozwoliła mu zrobić tak, jak chciał.
Nazajutrz rano obudził się wcześniej niż zwykle, ubrał i nie jedząc śniadania poszedł na spotkanie z głosem. Jednak gdy doszedł do zwalonego drzewa i schylił się... telefonu tam nie było.
Smutny wrócił do domu.
- Co się stało? - spytała misia pani misia widząc jego smutne oczka.
- Nie znalazłem telefonu. Jak przyszedłem, to go tam nie było.
- Pewnie ktoś go zabrał. To musiało się stać. Takie intensywnie żółte przedmioty łatwo przyciągają wzrok – usłyszał wyjaśnienie.
- Pewnie tak – odpowiedział smętnie.
Miś odwrócił się i poszedł położyć się w swoim łóżku. Nie czuł się najlepiej. Kilka godzin później z jego lewego oczka popłynęła łza. Była wielka ja ziarnko grochu i bardzo bardzo słona. Kiedy jej smak pozostał już tylko smutnym wspomnieniem miś podniósł się i poszedł do swoje pani.
- Odchodzę – powiedział.
- Jak to? Co ty mówisz, misiu?!? Co się stało?
- Nie mogłaś wiedzieć ze telefon był żółty. Nie wspomniałem ci o tym.

Pani popatrzyła misiowi w zeszklone oczy i powiedziała.
- Masz racje. Tak! Byłam w lesie przed tobą. Zabrałam telefon i wyrzuciłam do stawu.
- Dlaczego to zrobiłaś? – spytał miś i po chwili znów poczuł słony smak na wardze.
- Zrobiłam to dla twojego dobra. Nie chciałam....

Ale miś już nie słuchał. Wyszedł natychmiast, tak jak stał. Nie zabrał nic z domu złotowłosej pani, która właśnie przed sekundą przestała być jego panią.

Wiele dni i nocy miś chodził po ulicach dużych miast, małych miasteczek i całkiem małych wsi. Przemierzał świat w poszukiwaniu głosu, który zmienił jego życie. Gdy spotkał budkę
telefoniczną lub inny aparat zatrzymywał się i czekał. Trwał tak do rana, do godziny o której kiedyś zadzwonił żółty telefon w jego lesie.
Pewnego wiosennego popołudnia, kiedy miś odpoczywał w parku przy sadzawce, w której pluskały się wesoło kaczki, podbiegła do niego dziewczynka z wyciągniętą do przodu rączką. Trzymała w niej mały, błyszczący przedmiot.
- Misiu, może to do Ciebie – powiedziała. Bo do mnie na pewno nie.
Miś wyciągnął swoją niezgrabną łapę, wziął srebrny aparat i podniósł do ucha.
- Słucham – powiedział do słuchawki.
- Czy ty jesteś moim misiem? - spytał znajomy Głos.
- Tak. To ja!
- A czy jesteś szczęśliwym misiem?
- Tak. - odpowiedział bez wahania. – Teraz jestem.
I to już koniec bajki. Nikt nie wie ile jest w niej prawdy. Ja wierzę że całkiem sporo. Dlatego przychodzę tu codziennie od dwudziestu lat żeby pomodlić się do Najświętszej Panienki za pomyślność misia i jego nowej pani. I was też o to proszę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz